wtorek, 31 lipca 2012

historia zielonego pantofelka

Ostatnio obiecałam coś nowego więc proszę bardzo. Jakiś czas temu zwrócono się do mnie z prośbą o uszycie torebki dopasowanej do butów.  Okoliczność: wesele. Kolor butów jest dosyć nietypowy- coś pomiędzy zielenią, a turkusem z dodatkiem wściekłego różu.




Sukienka w kolorze neonowej pistacji (sic!), buty i kolczyki (różowe piórka) nie pozwoliły na wprowadzenie kolejnego koloru. Po długich poszukiwaniach znalazłam w końcu tkaninę, która idealnie pasuje do butów. Połączyłam ją z grubą różową wełną. Ja wiem, że jest lato, wiem że taka wełna może wydać się komuś zbyt ciężka ale tiule, organtyny i zwiewne jedwabie to zupełnie nie mój świat. Powycinałam z wełny coś na kształt rybiej łuski i... nastała lekkość.



W tym można iść na bal

tutaj widać minimalną różnicę w odcieniu ale długie nogi sobie z tym poradzą ;)


Papa
Ania z zielonego pantofelka


poniedziałek, 30 lipca 2012

Odgrzewane kotlety

... czyli nic nowego, chociaż odgrzewane podobno smakują najlepiej :) Dzisiaj będzie krótko i na temat. Zakładając bloga pomyślałam sobie, że będzie to takie moje prywate archiwum wszystkich rzeczy, które uszyłam. Nie wszystkie tu trafiają gdyż zdarza się, że nie zdążę zrobić zdjęć, niektóre torby z zewnątrz wyglądają bardzo podobnie do tych które już wcześniej publikowałam więc kolejne ich wystawianie nie ma sensu. Dzisiaj umieszczę kolejnego BigBag'a...


musztarda z czekoladą - mniam mniam

i kolejną wersję listonoszki Sunday 




Wkrótce wrócę z czymś nowym  

Ania


środa, 25 lipca 2012

DIY. Kryzysowa lampa

Wykańczanie mieszkania zaczyna nas strasznie dobijać, zarówno fizycznie, psychicznie, a przede wszystkim finansowo. Początkowo myślałam, że wszystko ładnie i dokładnie zdołaliśmy przekalkulować zostawiając bezpieczny margines na nieprzewidziane wydatki. Nie muszę chyba dodawać, że margines został przekroczony już na samym początku. Patrząc na ogrom pracy, który jeszcze przed nami zaczynam się zastanawiać czy kiedykowiek uda nam się tam zamieszkać. Miałam piękne plany dotyczące wyglądu naszego lokum, w sypialni miała znajdować się tapeta z kolekcji Cole&Son, w salonie jakaś fajna sofa, w kuchni krzesła Eames'ów i techniczne lampy. Chyba nic z tych rzeczy nie wypali, przynajmniej nie teraz. Jak prawi dawne przysłowie potrzeba jest matką wynalazków i właśnie dzięki takiej potrzebie zafundowałam sobie oryginalną lampę za (uwaga).... 10 zł. Oczywiście oprócz marnej dyszki trzeba dorzucić kilka godzin na realizację, ale myślę, że warto. 

"Przepis" na lampę znalazłam dawno temu w internecie i nie jestem w stanie podać teraz źródła. Jeżeli mielibyście ochotę na taką lampę, będziecie potrzebować następujących składników: 


Do wycięcia trójkącików użyłam papieru bezkwasowego (stąd jego perłowy odcień), myślę, że pięknie wyglądałaby lampa zrobiona z półprzeźroczystej kalki lecz ze wzglądu na trud związany z cięciem takowej wybrałam papier. Gdy najgorszy etap wycianania będziecie mieć już za sobą, wówczas można przystąpić do przyklejania. O tak: 


Po kilku godzinach wytrwałej pracy wasza lampa jest gotowa i powinna wyglądac następująco: 




I co o niej myślicie? Ja chyba dołożę do swojej kilka (trzy) zwisających piór aby podkreślić jej ptasi charakter.

Uwaga: Ze względu na wielowarstwowość lampy, światło które daje jest dosyć ciemne. Ja swoją lapmę zwiesiłam w sypialni. 

Życze miłej zabawy, a ja idę odkurzyć maszynę bo bidula myśli, że o niej zapomniałam 


Pozdrawiam 
Kryzysowa A.

wtorek, 17 lipca 2012

12/14 odsłona dwunasta- ostatnia. This is a man's world

Ostatnie dwa tygodnie były dla mnie czasem bardzo intensywnej pracy. Mogłoby się komuś wydawać, że dwanaście torebek w czternaście dni to żaden wyczyn, dla mnie to bardzo wiele. To dwanaście nieprzespanych nocy, dwanaście dni, które przeżyłam jak na kacu, dwanaście nowych pomysłów, dwanaście zmagań samej z sobą, ze zmęczeniem i ze zwyczajnym lenistwem. Bardzo cieszę się, że udowodniłam sobie, że potrafię być konsekwentna, że potrafię zacząć coś i to dokończyć. I to właśnie znaczy dla mnie najwięcej. 
Z tego miejsca chciałam podziękować Wam za doping (tutaj i na facebooku), to wszytsko sprawia, że to co robię ma jednak jakiś sens. 

Chciałam aby ostatnia torba była wyjątkowa i chyba nikt nie przypuszczał (nawet ja), że będzie to torba męska. Ogromnym wyzwaniem dla mnie (i dla mojej maszyny z lidla) było zetknięcie z tak grubymi i niewdzięcznymi w szyciu materiałam jak skóra. Szycie pasków i łączeń nie jest rzeczą łatwą. Wulgarne słowa jakie towarzyszyły mi przy szyciu tego "wieńczącego dzieła" mogłyby zawstydzić Pasikowskiego. Efekt jednak przerósł moje oczekiwania :) 


 

Torba jest bardzo duża i pojemna. Wyposażyłam ją w pięć kieszeni i trzy przegródki na długopisy. 

Podsumowanie projektu 12/14: 
- w ciągu czternastu dni uszyłam dwanaście toreb, torebek i torebinek 
- wymyśliłam kilka nowych wzorów 
- powstałe nowe torby "urodziły" kolejne i kolejne pomysły do realizacji następnych krojów 
- straciłam dwa kilogramy (nie wiem czy zapisać to jako straty czy zyski) 
- udowodniłam sobie, że chcieć to móc! 
- wiem, że potrafię być konsekwentna 
- świetnie się przy tym wszytskim bawiłam 


Owoce mojej pracy: 



Bardzo jestem ciekawa Waszych opinii, które torby podobają Wam się najbardziej, a które mniej. Mnie najbardziej przypadła do gustu ZigBagZag (druga w trzecim rzędzie) i szara kopertówka. Będzie mi bardzo miło jeśli zostawicie jakiś komentarz.  

I na koniec matka z dziećmi... 



Pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam do odwiedzin- wszak to dopiero początek :) 
Dziękuję one more time!
Ania 

poniedziałek, 16 lipca 2012

12/14 odsłona jedenasta. Robótki ręczne

- Siostra?
- Co tam?
- Znalazłam w szafie taki topik, w którym nigdy nie chodziłam, ma fajne kolory. Możesz go pociąć.

Tak mniej więcej wyglądała nasza rozmowa. Po krótkim zastanowieniu, postanowiłyśmy wykorzystać top na torebkę (suprise!). Szybko ustaliłyśmy kolory i do dzieła. Tak wyglądało znalezisko przed zniszczeniem:



 

a tak po: 





Wyszło optymistycznie i hendmejdowo (przez ten dziergany brzuszek). Trochę nie moja bajka ale siostra jest zadowolona. Można jej używać tradycyjnie (jako torebki), a w taki dzień jak dziś może sprawdzi się jako odganiacz chmur? Kto wie...
Dzisiaj zabieram sie do szycia ostatniej w tym projekcie torby, chciałabym aby była wyjątkowa, inna niż wszystkie, które do tej pory zrobiłam. Zapowiada się bardzo długa noc.

A.

sobota, 14 lipca 2012

12/14 odsłona dziesiąta. Czerwień, lateks i koronki

BigBag- ta torebka musiała pojawić się w końcu w tym projekcie. Tutaj w kolorze czerwonej pikantnej papryczki. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest to najbardziej elegancka rzecz jaką do tej pory uszyłam. Kobieta dla której ją wykonałam jest niesamowicie seksowna (nie wstydźmy się tego słowa) i elegancka, mówiąc zdrabnia wszystkie słowa, a gdy tańczy świat wokół niej mógłby nie istnieć (wówczas i tak cały świat patrzy właśnie na nią). Postanowiłam "ubrać" torbę tak jak ubiera się elegancka kobieta, wiem że strasznie to pokręcone i część z Was myśli sobie, że tej (czyli mnie) już całkiem odbiło. Cokolwiek. Z zewnątrz torebka ubrana jest oficjalnie, a pod spodem (czytaj podszewka, czytaj bielizna) wszyłam koronki, kolorowe paciorki, kokardki i lateksowe (przepraszam) tasiemki. Robi się gorąco?

 


W takich warunkach w jakich wczoraj przyszło mi pracować mogłabym nigdy nie kończyć, bo czy można odejść od maszyny gdy w radiu ukochana pani redaktor Anna G. prowadzi ukochaną audycję Atelier? Gdy tematem przewodnim są piosenki i wspaniały wywiad z Florence Welch? Nie można!!! Było już bardzo późno, a ja śpiewałam i wszywałam koronki. Klimat do szycia takiej torby wymarzony i jak na nią patrzę ponownie zaczynam śpiewać.... 





i to tyle.
A

piątek, 13 lipca 2012

12/14 odsłona dziewiąta. Flower Power

Po środowym szyciu kopertówki w jaskrawych fukcjach i złocie, szycie tej torebki było prawdziwym ukojeniem. Lubię takie spokojne błękity i szarości. Już dawno temu zauważyłam, że podświadomie wybieram niemalże wszytkie dodatki w odcieniach niebieskich, a szczególnie upodobałam sobie te chłodniejsze tony. Podobno kolor zielony działa kojąco ale dla mnie to właśnie błekit jest tym kolorem przy którym odpoczywam. 




W moim ogrodzie świerszcze grają tak głośno, że nawet nasza barbarzyńska kosiarka spalinowa nie jest w stanie ich zagłuszyć.  


 

Szkoda, że nie mam już więcej tego kwiatowego materiału :(  



Spokój we mnie. A.

czwartek, 12 lipca 2012

12/14 odsłona ósma, na rzęsach

Zaczynam poważnie odczuwać moje nieprzespane noce. Mam już koszmary związane z szyciem, że nici się urywają, że igły się łamią, że tkaniny się marszczą i prują, a temu wszystkiemu towarzyszy narastający turkot maszyny, a przecież ja tak bardzo kocham szyć. Z jednej strony chodzę jak zombie i jestem poirytowana, a z drugiej odczuwam niesamowitą satysfakcję przede wszytskim dlatego, że udowadniam sobie z dnia na dzień, że potrafię być konsekwentna. Jasiek wyczuwa, że coś jest ze mną nie tak i teraz bardziej niż kiedykolwiek potrafi być bezlitosny, zazdrosny (?).

Wczoraj uszyłam kolejną kopertówę (ok 23x33 cm). Miała być podobna do tej tutaj. Nie lubię szyć dwa razy tego samego, dlatego każda torebka musi czymś się różnić. Kopertówka ma być prezentam na osiemnaste urodziny więc pozwoliłam sobie na złotą podszewkę :)




Pozdrawiam 
Zombianna

środa, 11 lipca 2012

12/14 odsłona siódma

Potrzebuję wakacji. Chciałabym wystawić głowę za okno pędzącego pociągu i zacząć krzyczeć, śmiać się nieprzyzwoicie głośno z głupich rzeczy, a na koniec wylądować gdzieś na plaży, otworzyć wino i siedzieć tak do białego rana. Matko gdzie te czasy? 

Z takim nastawieniem szyłam wczoraj tą torbę i chociaż nie oddaje takich fajnych wolnych wakacji (wszak filc to nie letni materiał), to jednak miło było powspominać przy tej okazji stare dobre czasy. Ech... 

ZigBagZag

Nie potrafiłam lepiej sfotografować tej torby. Czerwień jest bardzo intensywna, mniej więcej w takim odcieniu: 


 



Szyjąc nuciłam sobie bardzo nieśmiało tą piosenkeczkę: 





A Jaś wczoraj postawił pierwsze kroki :)


Spragniona wyjazdu gdziekolwiek
A.

wtorek, 10 lipca 2012

12/14 odsłona szósta i o misiu co kosmate łapki miał

Zacznę od tego, że bardzo lubię szyć kopertówki, dobierać kolory i dopieszczać szczegóły. Wariacji na ich temat mogą być dziesiątki, setki, tysiące, miliony. Po ostanich eksplozjach kolorów i wzorów chciałam uszyć coś prostego. Od dawna kusił mnie pewien szary materiał o bardzo wyraźnym splocie i łagodnym odcieniu, na którym ładnie układa się światło. Taka tkanina nie potrzebuje dodatkowych upiększeń, dodałam więc tylko kawełek błyszczącej skóry i szarą podszewkę. Tak powstała moja minimalistyczna kopertówka:




Znów będę się chwalić prezentami. Tym razem obdarowanym był Jasiek, a prezent który dostał to ręcznie malowana akwarela. Autorką tej pracy jest Marta, która przy pomocy kolorowych farb wodnych, różnorodnych buteleczek z tuszami i fikuśnych pędzli potrafi wyczarować prawdziwe cuda. Inspiracją do namalowania tego misa był mój Jaś, a właściwie jego serdelkowate rączęta, które wiecznie spragnione są czegoś do jedzenia. Bardzo chciałabym pokazać Wam inne pracy Marty, bo świat który tworzy jest naprawdę zaczarowany- są w nim niedźwiedzie jeżdżące na monocyklach, naburmuszone wilki, śpiewające misie polarne, arlekiny, a w każdej pracy ukryta jest jakaś tajemnica. Nie ma w nich miejsca na infantylizm.  




detal 
 
Pozdrawiam 
A.


poniedziałek, 9 lipca 2012

12/14 odsłona trzecia, czwarta i piąta

Po małych zawirowaniach wróciłam. Odzyskałam czytnik i równowaga została zachowana.
Pierwsza, a właściwie to trzecia torebka jest propozycją dla tych, którzy lubią duże wygodne torby, w których zmieści się laptop, zeszyt A4, parasol, długopis i namiot (z tym ostatnim trochę przesadziłam). Torba jest węższa od BigBag'a ale zdecydowanie dłuższa. Podstwę stanowi elipsa, a oprócz klapki na magnes wszyty jest jeszcze zamek.

 

Nie wiem co mną kierowało szyjąc kolejna torebkę, a właściwie torebusię, torebinkę słit słit słitaśną torebuniuninkę :) Kiedy zobaczyłam w sklepie groszkowy materiał od razu pomyślałam, że świetnie będzie wyglądał przy surowej szarości, a tu masz... coś takiego wyszło. 

candy candy candy

Piąta odsłona to klasyczna kopertówka, która jeszcze cieplutka została zawłaszczona przez moją mamę. 

 



Na deser coś dla miłośników prawdziwej sztuki. Mój osobisty syn Jan po raz pierwszy zetkną się dziś ze sztuką, a właściwie sztuka zetknęła się z Janem. Poniżej prezentuję pierwsza pracę Mistrza Jana, szybki szkic wykonany ołówkiem. Proszę zwrócić uwagę na ekspresyjną kreskę i dramatyzm pracy zaakcentowany różnym naciskiem narzędzia. Praca tylko z pozoru wydaje się abstrakcją, po głębszej analizie wyłania się z niej postać Ryjka z Doliny Muminków (rysunek drugi- poprawiony/ zniszczony przeze mnie). 

pierwszy rysunek Jana 


 No Ryjek jak malowany (rysowany) 




Pozdrawiam 
Anna- matka swego syna



piątek, 6 lipca 2012

Motyla noga!

Jestem zła, wściekła. Gryzę i szczypię, a winowajca mojej złości wyjechał na weekend. Wyjechał i zabrał ze sobą mój czytnik do kart, a bez czytnika zdjęć nie będzie! Projekt nadal trwa, jestem konsekwentna i wczoraj uszyłam dużą kolorową torbę.
Zdjęcia z czwartku, piątku i z soboty zamieszczę dopiero w niedzielę jak Władysław wróci z tułaczki po świecie.

Przez zaciśnięte zęby mówię papa
A.

czwartek, 5 lipca 2012

czujesz mięte? 12/14 odsłona druga

Ja czuję. Zakochałam się w tym połączeniu kolorów i bardzo lubię ten krój torebki bo wygląda jak sakwa. Tutaj połączyłam "eko zamsz" (o matko jak to brzmi) z naturalną skórą.


Myślę, że numer drugi można już odfajkować i udać się (nie nie- nie na odpoczynek) do szycia.

Tymczasem praca na poddaszu wre. Mamy już pięknie ułożone podłogi i śnieżnobiałe ściany. Zdjęcia wkrótce.

Cześć
A.

środa, 4 lipca 2012

Tak! Tak! Jesteśmy gotowi! 12/14 odsłona pierwsza

Wiem, że już długo nie wrzucałam nic nowego, wiem że kilka osób czeka aż ruszę tyłek i zabiorę się w końcu do szycia ich zamówień. Nazbierało się kilka zaległości i bardzo, bardzo, bardzo wszystkich oczekających przepraszam. Wszystkiemu winna jest (poza mną oczywiście) Lisbeth Salander, bohaterka książki, którą dostałam kilka dni temu. Dobra książka sprawia, że jestem jak w transie, nie muszę nic jeść, nie potrzebuję snu, nie mam ochoty z nikim rozmawiać, a Jaśka najchętniej oddelaegowałabym pod czyjąś opiekę. Oczywiście jest to niemożliwe, dlatego zarwałam kilka ostatnich wieczorów i nocy. 
Na poczatek odkupienia win serwuję letnią torebkę dla Ani. Krój taki sam jak tutaj. Ponieważ ten wzór nie otrzymał jeszcze nazwy, pomyślałam że ochrzczę go Sunday- jest idealna na niedzielny spacer albo piknik. Bez problemu zmieści się w niej telefon, chusteczki i portfel. Czego chcieć więcej... 

Sunday

Chciałabym jeszcze na koniec poinformować Was o projekcie 12/14, którego realizacji publicznie deklaruję się podjąć. Pomysł jest bardzo prosty: 12 torebek w 14 dni. Ta powyżej niech będzie pierwsza. Długo zastanawiałam się nad upublicznieniem tego pomysłu, bo jak nie wypali to może się okazać, że straszna trąba ze mnie. Codziennie będę zamieszczać kolejne torebki na blogu, a Wy bedziecie moimi sekundantami. Trzymajcie kciuki. 
Moje niewielkie zaplecze jest już gotowe. 


tasiemki

przybory

niteczki

zameczki

metki- moja krwawica



Pozdrawiam 
Ania Wcojasięwrobiłam