środa, 27 listopada 2013

Poznajmy się!

Olaboga! Świat stanął na głowie!
Zaparzcie sobie herbatę i usiądźcie wygodnie. Zapraszam do obejrzenia programu o mojej pasji, o szyciu, życiu, o mnie... 

Program został zrealizowany przez Telewizję RTK Nowy Sącz.


Vintage Cutie wyszła za mąż

Wszystko za sprawą sympatycznej Pani Mai, która we wrześniu zwróciła się do mnie z prośbą o uszycie pięciu torebek Vintage Cutie. Pani Maja stoi za fantastycznym przedsięwzięciem, które w głównej mierze skierowane jest do par chcących stanąć na ślubnym kobiercu, ale oferta jest tak zróżnicowana, że każda druhna, świadek i gość weselny znajdzie coś dla siebie. Nie byłoby w tej inicjatywie nic odkrywczego, gdyby nie oryginalny asortyment Madame Allurei, bowiem znajdziecie tam przepiękne kolorowe muchy, dodatki, prezenty, znajdzie się coś dla milusińskich i oczywiście Vintage Cutie :) Ślub nie musi być pastelowy i szablonowy. Taki wyjątkowy dzień potrzebuje wyjątkowej oprawy, emanacji radości, uśmiechu i szczypty szaleństwa. Dajcie się ponieść fantazji.





Zapraszam Was serdecznie do zapoznania się ze ślicznym sklepem Madame Allure, a na podsycenie apetytu przedstawiam Wam moją słodką piątkę:





Komu Vintage Cutie powie TAK?

Kochajcie się :)
A.


niedziela, 17 listopada 2013

Kiedyś byłam swetrem, lecz nie jestem teraz

Spokojnie, jeszcze nie zwariowałam, to tylko poduszka (a może jednak zwariowałam?). Jakkolwiek. Ostatnio wpadł mi w ręce pasiasty sweter, w którym dostrzegłam chęć przemiany i zmiany na nowe, lepsze życie. Jak zauważyła pewna miła Dorota, sweter wyglądał jak przyodziewek uniwersyteckiej kadry wioślarskiej i chyba coś w tym jest :)


Wisiał sobie taki biedak zrezygnowany, więc go przygarnęłam, urządziłam mu oczyszczające spa w chemicznych proszkach i płynach, a kiedy był już gotów zaczęłam go operować. Operacja "zmiany przeznaczenia do użytku" odbyła się bez przelewu krwi i teraz sweter jest poduszką w Jaśkowym pokoju :) Za sweter zapłaciłam 11 zł, a biorąc pod uwagę fakt, że podobne poduszki kosztują ponad stówę, rozumiem że trochę zaoszczędziłam.


Powolutku pokój Jasia zaczyna tworzyć jakąś spójną całość, bo poduszka pasuje do makatki, i do pojemników na zabawki. A jakby tych pasów i paseczków było mało, to udało mi się w końcu uszyć girlandę w paski rzecz jasna. Girlandę zrobiłam z resztek materiałów, które zostały mi po podszewkach do torebek. Ku mojej wielkiej radości mogłam ją uszyć wespół z Jasiem, który tym razem ani nie wyłączał mi maszyny, ani nie wyciągał nici, tylko siedział obok rysując krokodyle, hipopotamy i inne żółwie (wszystkie one, bez względu na gabaryty wyglądały jak patyczaki).


Być może część z Was uważa, że pokój mojego dwulatka jest zbyt poważny, ale uwierzcie mi, ten dzieciak ma taką energię, że potrafi rozświetlić każde pomieszczenie. Kocham go! 

Tak naprawdę girlanda i poduszka to takie małe przerywniki w moim szyciu codziennym, bo pomimo połowy listopada już zaczynam swoje elfie przygotowania do świąt. Być może ktoś z Was znajdzie pod choinką jakiś upominek made in szyjnia? Kto wie.... 

Na koniec ostanie zdjęcie poduszki w użyciu i razem z łosiem (na tablicy) mówimy Wam CZEŚĆ!


Ania

poniedziałek, 11 listopada 2013

czarno to widzę

Za oknem kłócą się strony, lud się zrzesza tylko po to aby się dzielić, oskarżać i sądzić czy ci z prawej strony są bardziej polscy od tych z lewej. Prawa strona zarzuca lewej zdradę, lewa prawej sprzeniewierzenie, wszyscy mówią jednym językiem ale kompletnie się nie rozumieją. Nie biorę udziału w takich rozgrywkach, nie opowiadam się po żadnej ze stron i zamiast poczucia jedności i dumy czuję wyłącznie wstręt i wstyd. Piłsudski przewraca się w grobie.
Po tak mało uroczystym wstępie powinnam rozjaśnić wpis jakimś światełkiem, ale dzisiaj będzie mroczno. Uszyłam dwie różne torebki, których punktem wspólny jest jeden kolor: czerń. 


Pierwsza torebka to uniwersalna listonoszka,

 
a druga jest klasyczną małą kopertówką


Nie mam telewizora i wyjątkowo dzisiaj nie słucham radia, a jednak nie potrafię całkiem uciec od złych wiadomości związanych z dzisiejszym "świętem". Przypomnijcie sobie Polskę Kultu, niestety ten tekst wciąż pozostaje aktualny.



A.

wtorek, 5 listopada 2013

komin

Zbliżająca się zima to czas kominarzy, wylęgają na kominach jak koty, monotonnie przetykają długie tunele, zawsze w pojedynkę, praca z najpiękniejszymi widokami i można sobie podgwizdywać fałszywie pod nosem. Jaś lubi kominy, a kominarze go fascynują, bo tacy czarni, trochę straszni, mają przedziwne zabawki i nie muszą się myć! A tak poza tym to Jasisko strasznie nam się rozgadało, buzia mu się nie zamyka i wciąż zaskakuje nas swoimi teoriami, a neologizmy które tworzy powinnam zacząć zapisywać. Oczywiście bunt w rozkwicie i do najczęstszych odpowiedzi na jakiekolwiek pytania należy zaliczyć: "Wśystko NIE" i "nie, dziękuję nie". Oj synu, co to będzie za lat 13 gdy z głosem kogucim i młodym wąsem zaczniesz mnie przekonywać jak świat ten złym jest i jak bardzo Cię nie rozumiem? 
Aby ochronić gadające me pacholę przed zimnem i wiatrem ryterskim uszyłam mu wczoraj rzecz prostą i praktyczną (to lubię)- komin! Komin uszyty jest z mięciutkiej rozciągliwej bawełny, jest wystarczająco wysoki aby mógł być również czapką i kominiarką. Takie trzy w jednym. Dziecię polubiło swój nowy przyodziewek i nawet zgodziło się zostać modelem, światło jednak było mało łaskawe, a sesja ze względu na rogaty charakter fotografowanego nie mogła trwać dłużej jak 30 sekund. 

grzeczny, przylizany i taki spokojny. Nie dajcie się zwieść pozorom ;) 

Tutaj komin porzucony



A tutaj w wersji a'la kingsize i a'la hipsterski romantyk/cynik/figlarz


na koniec, jak ta wisienka na torcie- Malina



Pozdrawiam sennie i jesiennie
Ania