poniedziałek, 27 października 2014

bojkot szarości

Sezon chorób przenoszonych drogą kropelkową uważam oficjalnie za otwarty. Po dwóch tygodniach spędzonych w domu z kaszlącym i kichającym na wszystko Jaśkiem, przyszła kolej na mnie i myślę że tembr mojego kaszlu śmiało można porównać z growlingowymi wokalizami deathmetalowców. Rogaty jednak mnie nie tknie, bo leczę się syropem czosnkowym i  chuchem zabijam wszystko co się do mnie zbliży.
Słońce za oknem to zdrajca, który kusi pustą obietnicą ciepła, ale już po pierwszym wdechu wiesz, że zbliża się ta pani na literkę "Z" i jedyne co możesz zrobić, to przeprosić się z czapkami, rękawiczkami i szalami, przywdziać na siebie coś na kształt kołdry z otworami na ręce, a na nogi założyć ciepłe opończe i ciężkie ciżmy. Od tej pory nos Twój będzie czerwonym, okular zaparowanym, a kieszenie piętrzyć się będą od chusteczek higienicznych. Niektórym to odpowiada, nie mnie. 
Jakiś czas temu pokazywałam tutaj nową torbę- trochę rozważną, trochę romantyczną, jej krój na tyle mi się spodobał, że postanowiłam uszyć podobną dla siebie. Wszystkie modowe magazyny ogłaszają szary kolorem nadchodzącej zimy (też mi odkrycie, od lat nie widziałam zimy w innych barwach), a ja postanowiłam wypiąć się na tę szarość i chyba trochę przegiełam, bo wyszedł mi z tego taki oto torbiszon... 


Jak widać, zestawienie pod każdym względem nieoczywiste, niespokojne i na granicy dobrego smaku ale co zrobić, mnie się podoba. Dla lubiących bardziej przewidywalne układy, uszyłam jeszcze taką wersję (moja matula już ją sobie przywłaszczyła). 


Spieszę dodać, że te efekciarskie refleksy są niczym innym jak tylko odbiciem z mojej czapki (nie, nie zakładam na głowę lustrzanej kuli rodem z wiejskiej potańcówki, proszę nie zapominać że kaszlę growlingiem). 

Zapraszam do polubienia Szyjni na facebooku (kilk), znajdziecie tam szczegółowe zdjęcia wszystkich uszytych przeze mnie rzeczy, w tym także tych prezentowanych tu dzisiaj.

Wbrew temu, że kicham teraz na wszystko, to żegnam się z Wami niezmiennie słonecznie :) 
Ania

czwartek, 23 października 2014

Cały ten kram

Były już pasiaste pojemniki na zabawki (klik), było pudło na kable (klik), teraz przyszła pora na uporządkowanie szuflad, a raczej przeniesienie ich zawartości na regał. Pojemniki, wiadomo, rzecz potrzebna i służąca do uporządkowania całego tego kramu, którym obrastamy, który jest nam "niezbędny", a najczęściej jednak nie chcemy się przyznać, że jest kompletnie bezużyteczny tylko jakoś szkoda się go pozbyć. Przykład? Pokój Jaśka, a w nim stos samochodzików, fura maskotek, masa figurek, piłek, piłeczek, kart, gier, kredek wszelakich, etc. Czy pierworodny bawi się wyżej wymienionymi? Nie! Dlaczego więc matka pierworodnego trzyma te wszystkie rzeczy? Bo mogą się jeszcze przydać. No właśnie, tu jest pies pogrzebany, bo wszystkie te "przydasie" przez lata przestawiane są z kąta w kąt, od piwnicy aż po strych i może jeden przedmiot na sto kiedyś faktycznie wraca do obiegu. Istnieje spora grupa osób twierdząca, że człowiek powinien mieć dokładnie tyle rzeczy aby móc je spakować do jednej walizki i ja przez pewien czas mogłam zaliczyć się do tego wąskiego grona (nie licząc książek naprawdę mogłam wszystko zmieścić w walizce) i było mi z tym dobrze. Razem z pojawieniem się dziecka cały ten minimalizm schował się do kąta (może kiedyś po niego wrócę) i od tego czasu staram się, w sposób możliwie zorganizowany, ogarniać całą przestrzeń dookoła. Pomagają mi w tym pojemniki maści wszelakiej i właśnie kilka dni temu uszyłam pięć kolejnych sztuk. Uszyte z grubej bawełnianej tkaniny potrafią pomieścić naprawdę sporo.


Pogoda za oknem iście barowa, a więc i zdjęcia pozostawiają sobie wiele do życzenia. Wycisnęłam z nich co tylko się dało, a że trochę uzbierało się ostatnio tematów, to nie chciałam czekać na lepsze światło (czyt. do kwietnia). 


Stół władysławowy (klik) po raz kolejny sprawdził się jako tło


Tutaj pojemniki w swoim docelowym środowisku. Moje następne przedsięwzięcie to uszyć pojemnik na pojemniki :)


Ania

Ps. Drewniane domki widoczne na zdjęciu powyżej, to także dzieło Wlada, od siebie dodałam bazgraninę.

piątek, 10 października 2014

Rozważna i romantyczna

Rozważna bo wszystko w niej jest poukładane i na swoim miejscu, bo trzyma fason nie zważając na to jak wielki ciężar w niej spoczywa, bo zna swoje przeznaczenie i dumnie prezentuje się w ręku swojej nowej właścicielki. Romantyczna bo chociaż powierzchowność ma stonowaną i spokojną, to wnętrze buja w obłokach, jest lekkie, wiosenne i jasne, bo zna pasje swojej pani i codziennie czule je otula, bo pachnie lawendą. 
Z uszyciem tej torby od początku miałam wielki problem, bo z jednej strony wymagania były jasno określone (sztywna, do ręki, taka do której zmieści się dużo dużych książek, elegancka), a z drugiej strony znałam dziewczynę dla której miała powstać i nie mogłam znaleźć punktu styczności między jej wielką pasją (o tym za chwilę), a taką sztywną funkcjonalnością. Kim zatem jest tajemnicza właścicielka? Ma na imię Dorota i jest wspaniałą mamą, konsekwentną i wymagającą nauczycielką języka polskiego, dobrze zorganizowaną i poważną kobietą. Ponadto Dorota ma niezwykłą pasję, którą jest lawenda. Miałam przyjemność gościć na jej lawendowym poletku i słuchać z jakim przejęciem i miłością opowiada o każdym gatunku, o czasie zbiorów, suszenia, pakowania i uprawiania, słuchałam pszczelej orkiestry i patrzyłam na setki motyli, które okupowały fioletowe kwiaty. Na lawendowym polu nie ma ciszy, nie ma spokoju- jest ruch jak na Wall Street.
Rozważną i romatyczną stronę Doroty zamknęłam w takiej formie:



Torba uszyta jest z połączenia zamszu syntetycznego i eko skóry, całość oczywiście usztywniona. Torba jest bardzo lekka, bez problemu pomieści format A4 (w pionie i w poziomie).


Na koniec mam dla Was jeszcze fragment lawendowego raju Doroty :)


Pozdrawiam
A.