piątek, 27 grudnia 2013

podłaźniczka

Święta dopiero co się skończyły, a ja już myślę o kolejnych. Było cudownie... Począwszy od WYŚMIENITYCH dań przygotowanych przez moją mamę (geniusz, geniusz!), a skończywszy na wesołym kolędowaniu na dwie gitary, harmonikę ustną i dwadzieścia jeden głosów (to wszystko w naszym tyci tyci salonie). Dzieciaki w swoich harcach i psotach przeszły same siebie, stoicyzm i tolerancja rodziców również były niecodzienne (to chyba za sprawą domowych naleweczek). Było smacznie, było pięknie, było głośno i bardzo bardzo rodzinnie.

Pisałam już o tym, że w tym roku zabrakło mi czasu na wykonanie nowych dekoracji, ale odkopałam te sprzed roku, okrasiłam jabłkami, piernikami i światełkami. Ze względu na Madame Malinę zrezygnowaliśmy z choinki na rzecz takiej podłaźniczki... 



Przed świętami miałam ręce pełne roboty. Jeśli chcecie zobaczyć co nowego uszyłam, to odsyłam do mojej strony na fb (KLIK), tam systematycznie będę umieszczać wszystkie nowinki.

Zapraszam po Nowym Roku :) 
Ania

czwartek, 19 grudnia 2013

Ożesz choinka!

Czy wiatr halny, muzyka Nick'a Cave'a and Bad The Seeds oraz późne godziny nocne mogą sprzyjać tworzeniu świątecznego klimatu? Okazuje się, że tak. Chociaż mroczne i raczej smutne okoliczności tworzenia nie są do końca bezpodstawne.... Obiecałam sobie, że co roku będę robić jakieś świąteczne "duperele" do swojego domu, jak widać nie powinno się składać takich deklaracji, bo chociaż ozdoby zrobiłam, to nie są one dla mnie. Z racji wykonywanej pracy, zostałam zobligowana (podobnie jak reszta plastyków) do wykonania pięciu stroików świątecznych. Uszyłam (a jakże) zawieszki na choiknę z.... choinką :)



Ze sztywnej kartki A4 i folii zrobiłam pudełka



Do stroików trzeba było zrobić jeszcze kartki świąteczne i tutaj już miałam dosyć, więc zrobiłam taką "dziesięciominutówkę": 



Nie wiem jak Wam, ale nastrój świąteczny jeszcze mi się nie udzielił. Jestem niewyspanym strzępkiem nerwów, poznacie mnie po ziemistej cerze i podkrążonych oczach. Litania rzeczy na mojej liście "things to make and do" chyba nie ma końca. Żeby nie być takim strasznym malkontentem dodam tylko, że oprócz tego potwornego zmęczenia odczuwam niesamowitą satysfakcję z tych wszystkich rzeczy, które udało mi się uszyć, z granic wytrzymałości które udało mi się przełamać.

Z racji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam przede wszystkim zdrowia! 
Nie dajcie się zwariować, uważajcie na ości, a między babcią, ciocią, wujkiem i sąsiadem znajdźcie swój święty spokój.

Wesołych Świąt! 
Ania

wtorek, 3 grudnia 2013

Teczka w wielkim mieście

Właściwie nie jedna teczka, a cztery! Teczka jest najnowszym tworem szyjni i chyba zaprzyjaźnię się z tym wzorem bo daje ogromne możliwości łączenia kolorów, wzorów i faktur, czyli coś co tygryski lubią najbardziej :)
Cztery poniższe teczki poleciały do Wietrznego Miasta, czyli do Chicago!



Jak tylko skończy się świąteczne szycie, to także sobie taką sprawię. Nie mam jeszcze pomysłu na kolory ale to będzie coś szalonego :)  Jakieś propozycje???


Jeżeli macie ochotę zobaczyć więcej szczegółów powyższych teczek, zapraszam na facebook szyjni (KILK)

To już trzeci dzień grudnia i chociaż rok 2013 trwa w najlepsze i był (jest) dla mnie bardzo łaskaw, to jakoś nie mogę sobie wyobrazić grudnia bez tej piosenki.... najlepiej codziennie :)



Pozdrawiam
ZASZYTA po uszy Ania :)

środa, 27 listopada 2013

Poznajmy się!

Olaboga! Świat stanął na głowie!
Zaparzcie sobie herbatę i usiądźcie wygodnie. Zapraszam do obejrzenia programu o mojej pasji, o szyciu, życiu, o mnie... 

Program został zrealizowany przez Telewizję RTK Nowy Sącz.


Vintage Cutie wyszła za mąż

Wszystko za sprawą sympatycznej Pani Mai, która we wrześniu zwróciła się do mnie z prośbą o uszycie pięciu torebek Vintage Cutie. Pani Maja stoi za fantastycznym przedsięwzięciem, które w głównej mierze skierowane jest do par chcących stanąć na ślubnym kobiercu, ale oferta jest tak zróżnicowana, że każda druhna, świadek i gość weselny znajdzie coś dla siebie. Nie byłoby w tej inicjatywie nic odkrywczego, gdyby nie oryginalny asortyment Madame Allurei, bowiem znajdziecie tam przepiękne kolorowe muchy, dodatki, prezenty, znajdzie się coś dla milusińskich i oczywiście Vintage Cutie :) Ślub nie musi być pastelowy i szablonowy. Taki wyjątkowy dzień potrzebuje wyjątkowej oprawy, emanacji radości, uśmiechu i szczypty szaleństwa. Dajcie się ponieść fantazji.





Zapraszam Was serdecznie do zapoznania się ze ślicznym sklepem Madame Allure, a na podsycenie apetytu przedstawiam Wam moją słodką piątkę:





Komu Vintage Cutie powie TAK?

Kochajcie się :)
A.


niedziela, 17 listopada 2013

Kiedyś byłam swetrem, lecz nie jestem teraz

Spokojnie, jeszcze nie zwariowałam, to tylko poduszka (a może jednak zwariowałam?). Jakkolwiek. Ostatnio wpadł mi w ręce pasiasty sweter, w którym dostrzegłam chęć przemiany i zmiany na nowe, lepsze życie. Jak zauważyła pewna miła Dorota, sweter wyglądał jak przyodziewek uniwersyteckiej kadry wioślarskiej i chyba coś w tym jest :)


Wisiał sobie taki biedak zrezygnowany, więc go przygarnęłam, urządziłam mu oczyszczające spa w chemicznych proszkach i płynach, a kiedy był już gotów zaczęłam go operować. Operacja "zmiany przeznaczenia do użytku" odbyła się bez przelewu krwi i teraz sweter jest poduszką w Jaśkowym pokoju :) Za sweter zapłaciłam 11 zł, a biorąc pod uwagę fakt, że podobne poduszki kosztują ponad stówę, rozumiem że trochę zaoszczędziłam.


Powolutku pokój Jasia zaczyna tworzyć jakąś spójną całość, bo poduszka pasuje do makatki, i do pojemników na zabawki. A jakby tych pasów i paseczków było mało, to udało mi się w końcu uszyć girlandę w paski rzecz jasna. Girlandę zrobiłam z resztek materiałów, które zostały mi po podszewkach do torebek. Ku mojej wielkiej radości mogłam ją uszyć wespół z Jasiem, który tym razem ani nie wyłączał mi maszyny, ani nie wyciągał nici, tylko siedział obok rysując krokodyle, hipopotamy i inne żółwie (wszystkie one, bez względu na gabaryty wyglądały jak patyczaki).


Być może część z Was uważa, że pokój mojego dwulatka jest zbyt poważny, ale uwierzcie mi, ten dzieciak ma taką energię, że potrafi rozświetlić każde pomieszczenie. Kocham go! 

Tak naprawdę girlanda i poduszka to takie małe przerywniki w moim szyciu codziennym, bo pomimo połowy listopada już zaczynam swoje elfie przygotowania do świąt. Być może ktoś z Was znajdzie pod choinką jakiś upominek made in szyjnia? Kto wie.... 

Na koniec ostanie zdjęcie poduszki w użyciu i razem z łosiem (na tablicy) mówimy Wam CZEŚĆ!


Ania

poniedziałek, 11 listopada 2013

czarno to widzę

Za oknem kłócą się strony, lud się zrzesza tylko po to aby się dzielić, oskarżać i sądzić czy ci z prawej strony są bardziej polscy od tych z lewej. Prawa strona zarzuca lewej zdradę, lewa prawej sprzeniewierzenie, wszyscy mówią jednym językiem ale kompletnie się nie rozumieją. Nie biorę udziału w takich rozgrywkach, nie opowiadam się po żadnej ze stron i zamiast poczucia jedności i dumy czuję wyłącznie wstręt i wstyd. Piłsudski przewraca się w grobie.
Po tak mało uroczystym wstępie powinnam rozjaśnić wpis jakimś światełkiem, ale dzisiaj będzie mroczno. Uszyłam dwie różne torebki, których punktem wspólny jest jeden kolor: czerń. 


Pierwsza torebka to uniwersalna listonoszka,

 
a druga jest klasyczną małą kopertówką


Nie mam telewizora i wyjątkowo dzisiaj nie słucham radia, a jednak nie potrafię całkiem uciec od złych wiadomości związanych z dzisiejszym "świętem". Przypomnijcie sobie Polskę Kultu, niestety ten tekst wciąż pozostaje aktualny.



A.

wtorek, 5 listopada 2013

komin

Zbliżająca się zima to czas kominarzy, wylęgają na kominach jak koty, monotonnie przetykają długie tunele, zawsze w pojedynkę, praca z najpiękniejszymi widokami i można sobie podgwizdywać fałszywie pod nosem. Jaś lubi kominy, a kominarze go fascynują, bo tacy czarni, trochę straszni, mają przedziwne zabawki i nie muszą się myć! A tak poza tym to Jasisko strasznie nam się rozgadało, buzia mu się nie zamyka i wciąż zaskakuje nas swoimi teoriami, a neologizmy które tworzy powinnam zacząć zapisywać. Oczywiście bunt w rozkwicie i do najczęstszych odpowiedzi na jakiekolwiek pytania należy zaliczyć: "Wśystko NIE" i "nie, dziękuję nie". Oj synu, co to będzie za lat 13 gdy z głosem kogucim i młodym wąsem zaczniesz mnie przekonywać jak świat ten złym jest i jak bardzo Cię nie rozumiem? 
Aby ochronić gadające me pacholę przed zimnem i wiatrem ryterskim uszyłam mu wczoraj rzecz prostą i praktyczną (to lubię)- komin! Komin uszyty jest z mięciutkiej rozciągliwej bawełny, jest wystarczająco wysoki aby mógł być również czapką i kominiarką. Takie trzy w jednym. Dziecię polubiło swój nowy przyodziewek i nawet zgodziło się zostać modelem, światło jednak było mało łaskawe, a sesja ze względu na rogaty charakter fotografowanego nie mogła trwać dłużej jak 30 sekund. 

grzeczny, przylizany i taki spokojny. Nie dajcie się zwieść pozorom ;) 

Tutaj komin porzucony



A tutaj w wersji a'la kingsize i a'la hipsterski romantyk/cynik/figlarz


na koniec, jak ta wisienka na torcie- Malina



Pozdrawiam sennie i jesiennie
Ania

piątek, 25 października 2013

Holmes do kwadratu

Jakiś czas temu zostałam poproszona o uszycie holmesa w kwadratowym wydaniu. Uwielbiam szyć tą torebkę w oryginalnym kroju z zaokrąglonymi kształtami i trochę obawiałam się kwadratowej wersji, a wyszła chyba całkiem nieźle :) 


W Holmesie chyba najbardziej lubię to, że jest taki... zaskakujący i daje naprawdę wiele możliwości w łączeniu kolorów i faktur. Nigdy nie wiem jaki będzie efekt końcowy. 

Pozostając w niedawno poruszonej tematyce kuchennej, chciałam pokazać Wam nowy profil (a właściwie profile), który zyskała nasza kuchnia. Nasza zabudowa kuchenna jest sterylna, bezduszna i zanadto nowoczesna, co wygląda nieco dziwnie przy rustykalnych belkach, które "wiją" się po całym mieszkaniu. Postanowiłam wnieść trochę klimatu za pomocą dodatków. Jakiś czas temu wycięłam w drewnopodobnej okleinie profile naszych mord zakazanych. Profile oprawiłam i nie miałam zielonego pojęcia co dalej z nimi zrobić, do czasu aż znalazłam profil koguta wymalowanego farbą tablicową (idealna rzecz dla zapominalskich). 


Od razu lepiej :)
Dla chętnych podaję przepis na zrobienie podobnego profilu (bułka z masłem):
1. Poproś aby ktoś zrobił Ci zdjęcie z profilu (dobrze aby zdjęcie wykonane było na jasnym tle, albo pod światło)
2. Wydrukuj zdjęcie na zwyczajnym papierze i dokładnie wytnij profil twarzy
3. Użyj wyciętego profilu jako szablon do odrysowania na dowolnie wybranym papierze
4. Dokładnie wytnij i naklej na białą kartkę. Opraw.
Oczywiście można darować sobie tę nożyczkowo-klejową gimnastykę i zrobić wszystko w programie graficznym, ale szyjnia zawsze wybiera tor z przeszkodami :)

Koguta kupiłam za całe 7,99 zł. Made in China of course!

Miłego piątku Wam życzę
A.

czwartek, 17 października 2013

Puszka. ZPT na weekend.

Dawno nie publikowałam nic w dziale DIY i dzisiaj mam nadzieję nadrobić zaległości.
Kuchnia podobno jest sercem domu, jeśli to prawda, to mój dom przez rok tętnił życiem bez serca. Dwa miesiące temu doczekaliśmy się naszej osobistej długo wyczekiwanej kuchni :) 

 
Wraz z zamontowaniem nowych schowków, szafek i szuflad pojawił się problem z przechowywaniem żywności. Nie chciałam trzymać herbaty i cukru w oryginalnych opakowaniach i wówczas przypomniałam sobie o całkiem sporym stosie puszek po mleku modyfikowanym dla dzieci. Puszki okazały się idealne, wystarczyło je tylko dokładnie umyć. Następnie przy użyciu farby tablicowej (może być również zwykła farba akrylowa) wymalowałam czarne prostokąty. Początkowo chciałam podpisać puszki kredą, ale takie rozwiązanie wydało mi się bardzo nie praktyczne. Użyłam białego długopisu żelowego. 


 Podpisywanie wymagało trochę cierpliwości, ale efekt końcowy był tego wart. 



Puszki są bardzo praktyczne, a długopis żelowy nie ściera się (używam codziennie od pomad dwóch miesięcy). Wieczka puszek ozdobiłam dodatkowo kolorowym papierem, który przykleiłam taśmą dwustronną. 

 

Jeśli więc zalegają Wam gdzieś puszki po mleku i nie przeznaczyliście ich jeszcze na przechowywanie śrub lub gwoździ to zachęcam do kopiowania pomysłu w Waszych kuchniach. Mam nadzieję, że podzielicie się ze mną efektami Waszej pracy. 

Ania :)

poniedziałek, 14 października 2013

Ostatnie tchnienie lata

Jesteśmy tacy nowocześni, mamy cały świat w zasięgu wskazującego palca i gładkiego ekranu smartfona, ale nadal nic nie możemy zrobić z jesienną deprechą, wiosennym przesileniem i zimowym leniem. Rutyna. Jesień. Idę do pracy przez park, idę blisko krawędzi chodnika tak aby jak najwięcej liści dostało się pod moje buty, mam ręce w kieszeniach, słucham The Kills. Wtorek, środa, czwartek, cztery dni przerwy, wtorek, środa, czwartek, cztery dni przerwy, wtorek... c'est la vie. 
Ot taka melancholia mnie dopadła. Oczywiście szyję ile tylko zdołam, a że wzory się powtarzają, to nic nowego nie umieszczam. Mam nadzieję, że nie zapominacie o mnie. Skoro ten wpis jest taki jesienny, to torba którą Wam dzisiaj chcę pokazać niechaj także będzie jesienna. Uszyłam ją w sierpniu jako prototyp i jakoś nie mogę się od tego czasu z nią rozstać. Torba jest ogromna, i spokojnie mogłaby być bagażem podręcznym. 



W środku wszyłam kieszeń na zamek i na zewnątrz, po bokach również wszyłam dwie (totalnie niepraktyczne) kieszonki- dla ozdoby.



Oddając się leniwej jesiennej melancholii mówię wszystkim dobranoc.  Ech.
Ania


Ps. Czy ktoś pytał o Malinę?


piątek, 27 września 2013

Przywołana do pionu

Dzisiaj dwie sprawy. Po pierwsze chciałam Wam bardzo serdecznie podziękować za cenne instrukcje obsługi kota, których tak licznie i obficie udzieliliście pod wcześniejszym wpisem. Malina rośnie aż miło, je, pije (nie mleko) i bawi się, a teraz leży na moich kolanach i przymilnie mruczy. Zmienia też kolor- zimowe srebrzystości zamienia na jesienne ciepłe brązy (szkoda). Jeszcze raz bardzo wszystkim dziękuję. 
Po drugie: teczka. Ostatnio prezentowałam teczkę poziomą, a dzisiaj chciałam pokazać Wam teczkę postawioną do pionu. Zarówno w pierwszej jak i w drugiej bez problemu zmieści się format A4. 

teczka pionowa, personalizowana :)

Miłego weekendu wszystkim życzymy
Pisząca A. i mrucząca Malina

czwartek, 12 września 2013

nigdy nie mów nigdy

No właśnie, chyba powinnam wytatuować sobie to na czole. Nigdy nie mów nigdy ZAWSZE się u mnie sprawdza, im mocniej się czegoś wypieram, tym większa pewność, że mnie to spotka. Pamiętacie jak mniej więcej przed rokiem pisałam o nieproszonych gościach w naszym mieszkaniu (o myszach)? Kto mnie zna, ten wie że panicznie boję się mysz i szczerze nie cierpię tych małych gryzoni. Niestety one chyba mnie kochają (albo właśnie nienawidzą) i w tym roku powróciły całą armią. Nie jestem w stanie mieszkać z myszami pod jednym dachem, na widok mysiej kupy uciekam na stół, pakuję manatki i chce się wyprowadzać, na szczęście mój waleczny mąż w zagadkowy sposób szybko wypłoszył szkodniki ale myśl o ich ewentualnym powrocie spędzała mi sen z powiek. Dlatego zgodziłam się (ku wielkiej uciesze męskiej części rodziny) na kota, a właściwie kicię. Mała (tak ma na imię), ma pięć tygodni, jest kudłata, żądna psot i jest PIERWSZYM kotem, którego odważyłam się pogłaskać (to mój kolejny defekt- nie lubię kotów). Nigdy wcześniej nie miałam kota i mam mnóstwo pytań, jeśli chcielibyście podzielić się ze mną swoimi doświadczeniami będę bardzo wdzięczna. To może ja tak w punkcikach teraz... 
1. Co powinna jeść taka kicia? (Mała wypija hektolitry mleka i zaczyna się robić coraz cięższa, jak często powinnam jej dawać mleko? sucha karma czy mokra (jaką firmę polecacie)?, czy kicia może jeść resztki z pańskiego stołu? 
2. Czy decyzja o posiadaniu kota przy dwulatku to szaleństwo i znęcanie się nad zwierzętami? 
3. Czy kota można wychować (np. aby mnie nie drapał, nie wychodził na stół i nie wspinał się po firankach)? 
4. Chciałabym aby Mała mieszkała w naszym mieszkaniu bez możliwości wychodzenia na zewnątrz, czy jestem katem? 
5. Czy kot po sterylizacji traci instynkt łowcy (bo mnie cały czas o te myszy chodzi)? 

Mała jest śliczna, uwielbiam ją! 


Na kocie wpis się nie kończy bo to przecież szyjnia, a nazwa do czegoś obliguje. Szyję cały czas i pisząć kolokwialnie- nie wyrabiam. Taką teczkę na przykład uszyłam... 


a tutaj teczka z Małą (bo Malina mnie nie odstępuje nawet o krok)


Chciałam jeszcze napisać słów kilka na temat Festiwalu Pannonica ale dziecię właśnie się obudziło i czuję, że traci cierpliwość. Było .... no właśnie jedyne krótkie słowo, które przychodzi mi do głowy jest niecenzuralne :) Nie mogę doczekać się kolejnej edycji. Szyjnia też tam była :) 


Tyle na dziś. Pozdrawiam
Kocia mama

środa, 28 sierpnia 2013

O matko!

Dzieeeeń Dobry! Od tak dawna tutaj nie zaglądałam, że mam wrażenie jakby mój blog pokrył się grubą warstwą kurzu. Najwyższa pora aby tu posprzątać. Mam nadzieję, że tak jak ja korzystaliście z wakacji jak należy, że byczyliście się na słońcu, taplali w wodzie (tudzież w błocie podczas festiwali), że robiliście rzeczy zwariowane, a czasami balansujące na granicy zdrowego rozsądku :) W tym roku nie było mi dane nigdzie dalej wyjechać ale i tak uważam te dwa miesiące z wyjątkowo udane. W życiu prywatnym szyjni zaszło kilka zmian mniejszych i większych, w naszym mieszkaniu nareszcie pojawiła się kuchnia, a to znaczy że mieszkanie jest już kompletnie urządzone. Jestem szczęśliwa, a jednocześnie taki spokój wprowadza w mojej głowie niepokój (sic!), bo co tu teraz zmieniać? Może powinnam już myśleć o nowym mieszkaniu, a może o domu? Podsumowując: sierpień AD 2013 zapisze się w mej pamięci jako miesiąc wizyt, przyjęć, kolacji i licznych zapowiedzianych i niespodziewanych gości (każde z tych spotkań było bardzo miłe). Słowo daję, czasami nasz dom przypominał stacje londyńskiego metra. 

A co nowego słychać w kąciku krawieckim? Ano wiele. Przede wszystkim chciałam Wam zaprezentować nową dużą torbę wielofunkcyjną. Torbę nazwałam "O matko!", a do jej uszycia zainspirowała mnie Ewa, która pomysł podpatrzyła u naszych niemieckich sąsiadów. Ewa jest mamą dwóch wspaniałych dziewczynek, a w brzuchu już rośnie kolejna pociecha, dlatego zależało jej aby torba była dostosowana do jej potrzeb. Wewnątrz wszyłam więc dwie głębokie kieszenie na pieluszki i chusteczki, specjalne mocowanie na butelkę, dwie smycze i kieszeń zasuwaną na zamek. Jednak najciekawszym elementem tej torby jest dodatkowy uchwyt na środku torby (tzw. trzecia ręka), przeznaczony dla najstarszej córki Zofii. Bo kiedy ręce nam opadają i nie mamy spódnicy, której mogłaby się pociecha uchwycić, wówczas trzecia ręka przychodzi z pomocą. A tak wygląda to niezwykłe torbiszcze: 

Dużą zaletą "O matko!" jest fakt, że można ją nosić na co najmniej dwa sposoby, a w skali człowiek- torba prezentuje się tak: 


Jak się ma tak dużą torbę, to dobrze byłoby mieć do niej kosmetyczkę, a może nawet dwie!




To wszystko w temacie "O matko!". Teraz chciałabym zaprezentować Wam nowy wzór torebusi dla paniusi, czyli torebka która pomieścić ma cały magiczny świat wspomnianej Zofii. 


Na koniec pochwalę się jeszcze pierwszą w moim życiu girlandą i poduszką w kształcie gwiazdy pięcioramiennej. Zrobienie wykroju do tej poduszki było nie lada wyzwaniem, trzeba było przypomnieć sobie kilka geometrycznych trików. Nie jest to łatwe kiedy zamiast cyrkla masz koślawy ołówek na sznurku, a kątomierz zastępuje ci zaginana na "chybił trafił" kartka. Dałam radę!


Dziękuję Wam kochani, że nie zapominacie o szyjni, dziękuję za wszystkie miłe maile, które od Was dostaję, za tak liczne odwiedziny tej skromnej przestrzeni w internecie. Pozdrawiam Was słonecznie i mam nadzieję spotkać się z Wami na festiwalu (pozostało tylko kilka dni). 

Ania

wtorek, 30 lipca 2013

Bałkańska nuta w Beskidzie Sądeckim

To będzie wpis dosyć nietypowy, ani słowa o domu i ani słowa o szyciu. Na wstępie dodam, że nie jest to wpis sponsorowany, a dyktowany tylko i wyłącznie moim lokalnym patriotyzmem, dumą i miłością do muzyki. Brzmi enigmatycznie?
Wakacje kojarzą mi się z młodością, wolnością, słońcem, muzyką. Festiwale łączą w sobie wszystkie wcześniej wymienione cechy, niezależnie od tego ile masz lat pozwalają czuć się młodo, a jeśli nawet pada deszcz, to muzyka sprawia że czujesz się jakby świeciło słońce. W tym roku finalizujemy kolejną dużą inwestycję i nasze wojaże wakacyjne ograniczą się jedynie do krótkich wypadów, a tak marzą mi się Bałkany, tak marzą mi się świeże owoce morza, białe wino i biało- niebieska architektura... ech. Parafrazując znane powiedzenie "jeśli nie przyszedł Mahomet do góry, to góra przyjdzie do Mahometa", powinnam powiedzieć: "jeśli nie możesz jechać na Bałkany, Bałkany przyjadą do ciebie". Nie inaczej i nie tylko Bałkany. O co chodzi? O festiwal Pannonica, który już w pierwszy weekend września odbędzie się w mojej miejscowości, w Barcicach. Będzie to pierwszy (i mam nadzieję nie ostatni) taki festiwal. Organizatorzy naprawdę się postarali i zaprosili fantastyczne folkowe  zespoły z kraju i ze świata. Gwiazdą imprezy będzie klezmerski zespół Kroke (tutaj komentarz jest zbędny), ale ja z utęsknieniem czekam na polską kapelę Dikanda. Byłam na koncercie Dikandy kilka miesięcy temu i jest tylko jedno słowo, które może to opisać: OGIEŃ. Już szykuję wygodne buty na Balkan Saturday Night Fever. Poza muzyką przewidziano także przeróżne warsztaty, między innymi (cytując za organizatorami): śpiewaczy, tańców bałkańskich, pastersko- owczarskie (sic!), etnodesignu, budowy instrumentów, etnobotaniczny.
Festiwal odbędzie się, jak piszą organizatorzy, w szczerym polu, a tak naprawdę to piękne i spokojne miejsce, wokół lasy, góry i ukochana przez Harasimowicza rzeka Poprad. Całe zamieszanie będzie skupione wokół "Stodoły w Odnozynie", tam też będzie pole namiotowe. Barcice należą do Beskidu Sądeckiego, leżą obok Starego Sącza, 20 minut drogi od Nowego Sącza i dwie godziny drogi od Krakowa. Karnet na TRZY dni festiwalu kosztuje 25 zł (to nie pomyłka), a w cenie jest pole namiotowe, koncerty, piwo i warsztaty. Dzieci do lat 13 nic nie płacą.
Jeżeli chcecie zafudować sobie Bałkany na początku września to zapraszam. Poniżej podaję linki, pod którymi znajdziecie więcej informacji: 
Pannonica na FB: https://www.facebook.com/pannonica.folk 

A na koniec Dikanda: 


Pozdrawiam
Lokalna patriotka

środa, 24 lipca 2013

Mini Wave

Ktoś smaży się na plaży, ktoś inny zabija komary nad jeziorem, a ja wypoczywam przy maszynie do szycia i wymyślam kolejne wakacyjne utorbienia. Tym razem uszyłam wariację na temat torby Wave, taki mini Wave. Właściwie torebka nie jest taka mała, jest zgrabniejsza od swego pierwowzoru i wydaje mi się, że bardziej uniwersalna (czytaj: niekoniecznie na lato). Ktoś z mojej praktycznej rodziny zauważył, że Wave (ten pierwszy) to gratka dla złodzieja, ja będąc z natury ufną osóbką w ogóle o tym nie pomyślałam, ale szyjąc wersję mini przezornie zaopatrzyłam ją w kosmetyczkę z możliwością dopięcia do wszytej smyczy. Przyznam, że musiałam się trochę nagimnastykować szyjąc elementy z żółtej skóry, która jest tak miękka, że maszyna odmawiała posłuszeństwa. Była złość, był płacz, prucie i rezygnacja, dwie złamane igły i kilometry zniszczonych nici, a później znalazłam sposób na tę żółtą zołzę i już tańczyła jak jej zaśpiewałam. Mini Wave jest prezentem od narodu polskiego dla narodu belgijskiego (przynajmniej małej części tych narodów), stąd widoczna na jednym ze zdjęć dedykacja.


a tutaj jeszcze pstryk ze wspomnianą kosmetyczką




Możliwe, że zastanawiacie się jaka jest różnica między wersją mini, a pierwowzorem. Skorzystałam z okazji, że konkursowy Wave nie został jeszcze wysłany i zrobiłam zdjęcie. Tak dla porównania



i w centymetrach.... 


Flip i Flap :) 

Wiem, że kilka osób nadal czeka na swoje torebki, pudła, t-shirty i koniki, więc teraz pisze do Was właśnie: postaram się nadrobić zaległości w ciągu najbliższych dni. Nie jest łatwo wywiązywać się z planów przy krnąbrnym dwulatku, czasam padam na twarz ze zmęczenia. Karmię się kofeiną, a red bull faktycznie dodaje mi skrzydeł (właśnie mini wave'a szyłam będąc pod wpływem), być może wkrótce zacznę mutować i nie będę już potrzebować snu? 

Niniejszym pragnę dołączyć do skowytu rozjuszonych matek i zawyć wespół z nimi: żądamy dłuższej doby (i kiełbasy bez konserwantów)! 

A co sądzicie o nowym Wave'ie?  
Pozdrawiam 
Ania

piątek, 19 lipca 2013

Wave- wyniki konkursu

Mili moi! Zanim dowiecie się do kogo z Was powędruje torba Wave, chciałabym Wam z całego serca podziękować. Podziękować za doping, za przemiłe komentarze i słowa uznania- to bardzo wiele dla mnie znaczy. Jestem prostą dziewczyną z beskidzkiej wioski, nie wstydzę się tego, a Wy sprawiacie, że czasami czuję się naprawdę wyjątkowa. Dziękuję :* 

Jaszko jako maszyna losująca spisał się na medal i losowanie, które widzicie poniżej nagrane zostało bez wcześniejszych prób. Sami zobaczcie jak to wyglądało i kogo wskazały pulchniutkie paluszki mojego dzieciątka. 



Z wielką radością oznajmiam, że torbę Wave wygrała osoba używająca adresu mailowego sanitariuszka@gazeta.pl. Gratuluję i wkrótce skontaktuję się z Tobą mailowo. 

W konkursie wzięło udział 129 osób (nadal nie mogę w to uwierzyć), wśród nich liczna grupa moich znajomych i przyjaciół, na których zawsze mogę liczyć. Super fajni jesteście! 


Ps. Gdyby nie mój mąż byłoby jak za Kononowicza- nic by nie było. Ścisk w pysk my dear ;)

A.

piątek, 12 lipca 2013

fajnie ale....

No nie zawsze wszystko się udaje. Niestety czasami bywa tak, że pięknie coś sobie zaplanuję i wymierzę, a po uszyciu okazuje się, że jednak klopsik. Tak stało się i tym razem. Latem potrzebuję luźnej pakownej torby- takiej szmatki, a że moja wcześniejsza torba z wąsami została tak wyeksploatowana, że jest już dosłownie szmatką, to postanowiłam uszyć coś nowego. Kupiłam materiał dżinsopodobny, złotą farbę, sznurek i szyłam z przekonaniem, że wyjdzie fajnie, a wyszło.... fajnie ale do poprawki. Podoba mi się pomysł ze sznurkiem i złoty trójkąt ale niebieskie tło i kwadratowy spód już mniej. 



Tyle na dzisiaj. Przypominam o KONKURSIE i idę "walczyć" ze swoim zbuntowanym dwulatkiem (czy to się da przeżyć?).

Pozdrawiam
Ania

czwartek, 27 czerwca 2013

KONKURS i... nowa Fala

Tuttururututut! Panie i panowie, ladies and gentleman, madamy i żentelmeny z przyjemnością pragnę zaprosić Was do wzięcia udziału w konkursie, w którym do wygrania jest funkiel nówka nie śmigana torba Wave. Przyjemność dla mnie to podwójna, bo jest to pierwszy (i jak do tej pory jedyny) model tej torby. Po raz kolejny nazwałam torbę z angielska bo wiadomo, że to gwarancja sukcesu jest, lans i takie tam inne (hihi).
Na początek słów kilka o nowym modelu. Wave jest DUŻA. Do jej uszycia wykorzystałam grubą techniczną tkaninę, którą dodatkowo usztywniłam, spód i uszy są skórzane, podszewka bawełniana. Torba zapinana jest na magnetyczny zatrzask, wewnątrz i na zewnątrz wyposażyłam ją w dwie kieszenie zamykane na zamek. Dzięki brzegom torby wyciętym w kształce fali (stąd ta nazwa) torba ma ergonomiczny kształt. No i ten frędzel...


W zetknięciu z człowiekiem wygląda to tak...



Podoba się? Chcecie ją? Jeśli tak, to uważnie przeczytajcie poniższy regulamin.


REGULAMIN 

Zasady są bardzo proste, porównywalne do pytań typu "jak ma na imię Lucjan Kydryński". 
Wystarczy tylko: 
1. Zgłosić się do konkursu poprzez umieszczenie komentarza pod tym postem
2. Jeżeli nie prowadzisz bloga, a chciałabyś/chciałbyś zawalczyć o Wave'a wówczas w komentarzu wpisz swój adres mailowy  (to ułatwi kontakt w razie wygranej)
3. Jeśli masz swojego bloga, wówczas zamieść na nim poniższy baner z podlinkowaniem do tego wpisu 



A nie mówiłam, że proste? 
Konkurs zakończy się 18 lipca, wówczas wszystko w rękach Marysi (tzn. Jasia)

Liczę na Wasz liczny udział i życzę powodzenia
A.