Chciałam Wam dzisiaj pokazać kolejną małą torebeczkę, którą ostatnio uszyłam. Mała czarna, zgrabna i uniwersalna- all in one.
Dużo tych kopertówek ostatnio się u mnie namnożyło, oj dużo. Lubię szyć torebki wszelkiej maści, ale od maleństw chyba chwilowo odpocznę. Przesłodziłam się i potrzebny jest mi detox. Zbliża się wrzesień, a co za tym idzie- powrót do pracy, a ja oprócz wąsów nie mam żadnej dużej torby. Zastanawiam się jaka jest moja torba idealna, w jakich powinna być kolorach. Lubię torby workowate, luźne, duże, odważne i takiej właśnie szukam, szkicuję, wymyślam, kreślam, próbuję, wyrzucam i wiem, że nic nie wiem. Dlaczego tak łatwo jest robić coś dla kogoś, a dla siebie tak trudno? Czy tylko ja tak mam? Temat pozostawiam narazie otwarty, a tymczasem jeszcze odrobina cukru z małą czarną w roli głównej...
vintage cutie |
Pozdrawiam
Przesłodzona A.
Śliczna ta torebeczka :)
OdpowiedzUsuńHejjjj, Aniu!:)
OdpowiedzUsuńNie, nie tylko Ty tak masz. Moja duża torba na spacery właśnie zaczęła się strzępić i rozmyślanie o tym, jaki fason powinna mieć nowa, oraz pomysł na kolor, materiał zajmuje mi już ponad miesiąc.;) Zapewne powstanie, gdy zostanę przyparta do muru przez dziurę w dnie, albo przetarte ucho.
Pozdróffki!:) Nina