Stało się! Stary kalendarz został zastąpiony nowym, grubaśnym ze znakiem zapytania na każdej stronie...
Dokładnie tymi słowami, dokładnie przed rokiem rozpoczęłam swoją przygodę z prowadzeniem bloga. Ciężko jest mi ogarnąć myślami co przez te ostatnich dwanaście miesięcy się wydarzyło ale pamiętam w najdobniejszym szczególe jak powstawał pierwszy wpis na tym blogu. Pozwólcie, że trochę powspominam i cofnę się w czasie do pierwszego dnia 2012 roku... Pokój o wymirach 4x4, nocna lampka dająca niemalże caravaggio'we światło, ja siedząca na łóżku z siedmiomiesięcznym Jasiem przyklejonym do piersi, przy łóżku leży Bilbo- najcudowniejszy pies na świecie. Ciężko mówić o wystroju pokoju, bo znajdowało się tam absolutnie wszystko: nasze łóżko, łóżeczko Jaśka, szafa, komoda, regał i kilka stosów pudeł, w których jak sardynki w puszce poupychane były książki i gazety, oprócz tego całe mnóstwo koszy, koszyczków, skrzynek i skrzyń, dwa komputery i zestaw głośników. W dwóch słowach: majątek życia. Pamiętam jak ważyłam każde wystukiwane przez siebie słowo, pamiętam jak wielka trema temu towarzyszyła i te pytania, które krążyły po mojej głowie: po co? czy warto?, a na dodatek pojawił się strach przed ośmieszeniem, uzewnętrznieniem, zdradzie zasad. Przycisk "opublikuj" kliknęłam drżącym palcem. A teraz? Teraz minął rok i cieszę się, że tu jestem. Prowadzenie bloga niesamowicie motywuje, dopinguje i sprawia ogromną satysfakcje. Jako osoba średnio zdyscyplinowana i w kręgach rodzinnych słynąca ze swojego słomianego zapału, jestem z siebie bardzo dumna, że przez ostatni rok konsekwentnie szyłam coś nowego, rozwijałam się w dziedzinie, która jeszcze dwanaście miesięcy temu była dla mnie czarną magią (nie udaję, że teraz nie jest, nazwijmy to wyższym poziomem wtajemniczenia).
Teraz jest pierwszy dzień 2013 roku, siedzę na sofie w salonie, Jaś śpi we własnym pokoju, Wlad buszuje po internecie w pomieszczeniu, które kiedyś będzie kuchnią, Bilba niestety już z nami nie ma, a w Trójce Piotr Metz zapowiada czwarte miejsce (Archive: Again) Topu Wszechczasów (sic!). Czujemy, że jesteśmy u siebie, jest ciepło, spokojnie, bezpiecznie i w miarę stabilnie. Mój zapał do szycia nie ostygł, a głowa kipi od nowych pomysłów. Niczego nie planuję, niczego nie obiecuję i nieczego nie postanawiam...
Bardzo mi miło, że jest tak wiele osób, które tutaj zaglądają, które zostawiają po sobie komentarze, które regularnie lub sporadycznie obserwują moje poczynania. Przyznam, że sama nie jestem szczególnie aktywna w świecie blogów. Spokojnie uprawiam własne małe poletko zwane Szyjnią i staram się trzymać tego co sobie założyłam zakładając to miejsce. W moim życiu dzieje się mnówstwo rzeczy, o których tutaj nie piszę, w mojej głowie pojawiają się myśli nie tylko szyciowe, niektóre dni bywają naprawdę ciężkie, a inne idyllicznie bajeczne, Jaś nie zawsze jest aniołem, ja nigdy nie mam czasu na manicure, a po domu chodzę bez makijażu i w znienawidzonych przez mojego męża dresach. Po co ja to wszystko piszę? Czemu służyć ma ta spowiedź? Nie jestem pewna, ale robię to chyba dla siebie, bo kiedy czasami myślę o tych wszystkich wpisach, które tutaj publikuję, to wdaje mi się, że daje to fałszywy obraz mnie i niepotrzebnie się tym zamartwiam. Teraz więc piszę do Ciebie Anno: Szyjnia nie jest pamiętnikiem, jest archiwum rzeczy które uszyłaś lub zrobiłaś, jest obrazem myśli i emocji, które temu szyciu towarzyszyły. To nie cała Ty - to Ty szyjąca.
Wybaczcie kochani taką enigmatyczną prywatę podumowującą, jutro będę się tego bardzo wstydzić.
Na miejsce trzecie Trójkowego Topu słuchacze wybrali piosenkę Wish You Were Here. Zastanawiałam się jaką piosenkę z okazji pierwszych urodzin Wam zdedykować i teraz już wiem- jakież to radio genialne! Dziękuję Wam, że jesteście i może za rok, może o tej samej porze... Tymczasem na niebie znowu kwitną petardy....
Pozdrawiam Was gorąco
Ania
Ps: na drugim Led Zeppelin - Stairway To Heaven
Ps: a na pierwszym po raz enty Dire Straits- Brothers In Arms
dokładnie to samo napisałam u siebie, że niczego nie planuję, niczego nie obiecuję, niczego nie postanawiam...
OdpowiedzUsuńDużo Dobrego dla Ciebie w nowym roku, tak po prostu
I szyj, bo talent masz niesamowity!:)
Dziękuję za życzenia (jednym z nich niech będzie dostęp do Twojego blogu). Pozdrawiam :)
UsuńGratuluję rocznicy i życzę, aby podsumowanie po kolejnym roku było jeszcze wspanialsze :)
OdpowiedzUsuńSTOOO LAT STOOO LAT!!!!
OdpowiedzUsuńW szoku jestem że to już minął cały rok Twojej Szyjni. Bardzo Cie przepraszam ale ilekroć cię odwiedzam w ciągu dnia to makijaż masz na twarzy a co do znienawidzonych dresów to ja nie wiem co się Władowi nie podoba w legginsach w supermodną w tym roku panterkę!!
Zapewne trafiasz na te dni, w które jadę do pracy. Zapraszam w poniedziałki i w piątki, wówczas straszę najbardziej, a panterka zajmuje drugie miejsce (zaraz po dresach) na liście znienawidzonej przez Wlada konfekcji :)
Usuńczytając Twój wpis, wzruszyłam się i zatęskniłam :*) nie mogę się doczekać, kiedy znowu Was zobaczę i... pozwiedzam Wasze gniazko:D byle do wiosny...buziaki
OdpowiedzUsuńdopiero na wiosnę???
Usuńpiekny wpis aniu, naprawde piekny i gratuluje wszystkiego.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci jeszcze wielu, wielu lat twórczych. Ciekawych i bez pośpiechu.
OdpowiedzUsuńA ja zapraszam do mnie po wyróżnienie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:))