niedziela, 1 stycznia 2012

idzie nowe

Stało się! Stary kalendarz został zastąpiony nowym, grubaśnym ze znakiem zapytania na każdej stronie. Zdecydowanie nastał czas sprzyjający zadumie, podsumowaniom i postanowieniom. Postanowieniom podziękujemy gdyż nauczyłam się, że w moim przypadku głośno wypowiedziane życzenia to gwarancja niepowodzenia :-) Chcąc podsumować mijający rok muszę przyznać, że był to najbardziej intensywny i chyba najpiękniejszy rok w moim trzydziestoletnim życiu. Cofam się w pamięci o rok i widzę siebie z wyraźnie okrąglącym się brzuszkiem stojącą na środku poddasza, które wówczas było w stanie gorszym niż surowym. A teraz? Teraz mam siedmiomiesięcznego Jaszka i to nie koniec dobrego. Przez ten rok udało nam się ocieplić dach, wstawić nowe okna, zainstalować gaz, prąd, wodę, wybudować podłogę, postawić ściany, ocieplić dom od zewnątrz, zamontować nowe schody. Mam za co dziękować. Spełniły się wszystkie moje marzenia, których nie wypowiadałam głośno. 


Więc teraz cicho sza


Wczoraj wraz z rokiem skończył się mój urlop macierzyński i jutro wracam do pracy! Tylko bez paniki, tylko bez paniki! Aaaaaaa.... Układam w głowie scenariusze, w których potrafię wykazać się dojrzałą asertywnością (akurat). Będzie dobrze! 


Hola hola! Stop! Hasło Szyjnia, a o szyciu nic? Zawsze marzyłam o maszynie do szycia, o pięknych tkaninach, niciach  szpilkach z kolorowymi główkami. Babcia miała to wszystko ale nie wolno było dotykać ("bo zepsujesz"). Szyłam (ręcznie) od piątego roku życia. Zabawa lalkami polegała na szyciu dla nich ubrań (ze ścinków, podszewek i skarpetek). Później była przerwa na licealny bunt i dopiero w czasie studiów zakradłam się do babcinej maszyny (nie zepsułam). Kolejne dwa lata przerwy to tułaczka po Oksfordzie, Bristolu i Edynburgu. Później układanie sobie życia po powrocie, praca, ślub, praca. Dokładnie przed miesiącem mąż spełnił moje dziecięce marzenie (ach TEN mąż) i podarował mi MOJĄ pierwszą maszynę do szycia. Tak tak, dokładnie miesiąc temu. Uczę się , cały czas się uczę. Chcę aby rzeczy które szyję były staranne i wyjątkowe. Narazie uszyłam kilka poszewek na poduszki (wiem: banał), dwie torebki, z których jestem dumna i sowę dla Jaśka :-) Wrzucę zdjęcia jak mąż odzyska aparat.  


Jaszko się obudził, a na niebie znów zakwitają petardy. Szczęśliwego Nowego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz