I co ja robię tu? Mogłabym odpowiedzieć, że szyję, a tak poważnie to skąd wiadomo, że miejsce w którym żyjemy jest dla nas najlepsze? Przyznam, że mam z tym mały problem, bo patrząc na moją rodzinę i znajomych, widzę że prawie wszyscy gdzieś się porozjeżdżali, a my nie. Mam za sobą dwa lata emigracji i pięć lat w dużym polskim mieście, a jednak wciąż wracam tutaj, na wieś. Nie narzekam, lubię tu być, nie wiem tylko kiedy ze spokojem będę mogła powiedzieć, że to jest właśnie TO miejsce. Dom w którym mieszkam jest domem "gniazdem", czyli takim do którego się przyjeżdza ale się go nie opuszcza. Czasami mam wrażenie, że świat gna do przodu, zmienia się i tylko ten dom stoi w miejscu, czas tu płynie jakoś dziwnie, minuta trwa wieczność, a innym razem dobę liczy się w sekundach. Pisałam już kiedyś na temat buntu, o tym że ja z tego buntu nie wyrastam i cały czas z czymś walczę. Buntuję się przeciwko szablonom, przeciwko byciu poważnym dorosłym, przeciwko temu co wypada i czego nie wypada robić i mówić, mój bunt skazany jest z góry na porażkę bo skierowany jest w upływający czas. Ja wciąż mam wrażenie, że mam dwadzieścia lat i cały świat u swych stóp, naiwnie w to wierzę, dlatego mam problem z definiowaniem tego, że coś jest na zawsze (mój mąż i dzieci są, to jedno wiem). Cały czas chcę szukać, chcę się dziwić i wzruszać. Niezmiennie urzeka mnie piękno naszego Beskidu Sądeckiego, o każdej porze roku wygląda wyjątkowo i wystarczy tylko wystawić głowę za okno by zobaczyć szczyt Makowicy, wyjść na krótki spacer i podziwiać lasy, długie pasy pól i łagodne wzniesienia gór. Za każdym razem zachwyt jest ten sam, bo za każdym razem widok jest inny. Kiedy wiatr ryterski chce ukraść mój kapelusz, kiedy u stóp mam zapierające dech w piersiach widoki, to czuję że jestem w domu, moja zbuntowana natura staje się potulna jak baranek i nie mam już wątpliwości.
Przedostatni wpis poświęcony był torbie idealnej, od tego czasu powstała jeszcze jedna taka torba, tym razem czarno brązowa. Jestem bardzo zadowolona z tego modelu, najchętnie bym się z taką torbą nie rozstawała, dlatego nazwałam ją Everyday. Piękne zdjęcia zrobił Wlad :*
ja też próbowałam swoich sił...
a Everyday w warunkach studyjnych prezentuje się tak:
Przyznacie sami, że lepiej jej w terenie ;)
I na koniec moje ulubione i żeby nie było wątpliwości... w roli głównej Everyday ;)
Ania
Pięknie tam u Ciebie!
OdpowiedzUsuńTorba jest wspaniała bez względu na warunki, a sesja foto wymiata:))
pięknie napisane i ja mam sentyment do tych waszych widoków i miejsca
OdpowiedzUsuńMadziu zapraszamy na majówkę. Ty masz dwie córy, ja dwóch chłopaków, będzie fajnie :-)
Usuńevery day every night ;))
OdpowiedzUsuńsliczna jest a robisz w innej kolorystyce ?
a tak apropo zgadzam się z Toba iw rozciągłosci czytałam i poczyłam się jakby to było o mnie ;)
Tak. Będą inne kolory, mam w planach kilka kolejnych toreb i każda bbędzie inna.
UsuńAvrea, a Ty skąd jesteś?
ze ślaska ,w sumie to z zagłębia
Usuńtakie lubię najbardziej:)
OdpowiedzUsuńTorba bardzo mi się podoba właśnie w takich kolorach, bliskich naturze :) dlatego lepiej się prezentuje w plenerze :)
OdpowiedzUsuńKocham góry, ale raczej okazjonalnie i wycieczkowo.. a na co dzień ... widok z 5 piętra ... ale przy bardzo wietrznej pogodzie widać w oddali maleńki kawałek Beskidu Żywieckiego :)