Koń jaki jest każdy widzi. Nie zawsze jednak tak wyglądał, bo wcześniej był zasłonką wygrzebaną w sklepie "drugiego obiegu". Początkowo chciałam udekorować nią pokój Jaśka niekoniecznie w roli do tego przeznaczonej. Pomysł jednak został skutecznie zawetowany przez W. i zasłonka na kilka miesięcy wylądowała na cmentarzysku tkanin zapomnianych. Nie poddałam się jednak tak łatwo i postanowiłam podstępnie wykorzystać dzisiejsze święto do jej zmartwychwstania. Uszyłam dwa koniki, jeden dla mojego dzieciora, a drugi dla Ady (mojej siostrzenicy). Niesiona natchnieniem płynącym z wcześniejszych wpisów postanowiłam ponownie sięgnąć po farby i pędzle. Początkowo chciałam zrobić coś na wzór szwedzkich koników Dala, ale w końcu zrobiłam to po swojemu, a oprócz malowanego "siodła" wyposażyłam konie w prawdziwe grzywy i ogony wykonane z prawdziwej muliny. Bajecznie to wszystko kolorowe :)
A tutaj Jaśkowy rumak na półce
I tyle tej mojej kreatywności na dzisiaj.
Kochani zaglądacze jeżeli tu jesteście, jeżeli czytacie i chociaż trochę podoba Wam się to co robi moja ręka prawa wespół z ręką lewą, jeśli tańczycie kiedy nikt nie patrzy, śpiewacie kiedy nikt nie słyszy, to znaczy że wewnętrzne dziecko ma się dobrze. W tym wyjątkowym dniu chciałam Wam (i sobie też) życzyć jak najwięcej momentów kiedy będziecie się czuć jak dziecko, chwil beztroskich, fascynujących i odkrywczych, odrobiny dziecięcej naiwności i dużo uśmiechu.
Ania
Podejrzałam sobie jak wyglądają koniki Dala ale twoje są fajniejsze! No wiem że tamte to jakaś tam tradycja i tak dalej ale twoje znacznie bardziej mi pasują. No i osiodłane elegancko:D
OdpowiedzUsuńsa piekne pomyslowo :)
OdpowiedzUsuńŚwietne rzeczy...super zdjęcia!
OdpowiedzUsuńEkstraśne koniki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)