A mnie jest szkoda lata, brakuje mi nie tylko pogody ale także ptasich treli za oknem, porannych kłótni między wróblami i rozmów skowronków. Niestety nie mogę powtórzyć za Młynarskim, że lubię wrony bo w moim odczuciu są to sępy, a co się tyczy gołębi, toż to nic innego jak uskrzydlone szczury. Ocieplający się klimat wciąż nie jest wystarczająco atrakcyjny dla ciepłolubnego ptactwa, dlatego postanowiłam że Święta w naszym domu będą w tym roku ptasie! Poczyniłam już pewne kroki szyjąc pierwsze ozdoby, które co prawda jutro wyruszą za ocean, ale postaram uszyć ich więcej także dla siebie. Ptaki, które wymyśliłam nie zostały wymienione w żadnej ornitologicznej publikacji, są jarmarczno kolorowe ale zbliżające się Święta dopuszczają taką jarmarczność, poza tym jako dar narodu polskiego dla narodu amerykańskiego świetnie się sprawdzą. Cepelio, czekam na ofertę współpracy!
Wymarzyłam sobie dla nich sesję w śniegu, ale śniegu u nas jak na lekarstwo i tylko w górach, a tu czasu nie ma na spacery bo Jasiulec chory. Udało mi się wyrwać z domu na dwie minuty, rzuciłam więc ptactwo na łysą gruszę i wiecznie zielony cis.
Jak tak patrzę na okoliczności przyrody na tych zdjęciach, to sama chętnie zapakowałabym się do koperty i wysłała w świat, a drób zapaczkowałam tak:
Tych ptaszyn już pewnie nigdy nie zobaczę ale w naszym mieszkaniu uwiły sobie gniazda na przykład tacy jegomoście:
(tutaj możecie przeczytać więcej na temat tej tkaniny: KLIK) |
Tkaninę na poduszkę "Birdland" projektu Ann- Cathrine Sigrid, mam dzięki uprzejmości podziwianej przez mnie Asi (SentiMenti's World ).
Żegnam się dzisiaj tuwimowsko: ćwir ćwir świr świr
A.
Mamy karminik na oknie i codzienne masę sikorek. Robią hałas!
OdpowiedzUsuńTeż tak chcę. Wyruszam na poszukiwania karmnika!
UsuńSłodziaki :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają. Są wyjątkowe w swojej urodzie... Serio..:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTwoje świąteczne kolorowe ptaszki są rewelacyjne, a blue-bird nie mógł lepiej trafić, dobrze mu u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńdodam jeszcze, że gołębie i wrony lubię nie mniej niż inne ptaki :)
Wrony... "los im dolę zgotował nie lekką". Gołębie natomiast nieźle sobie u mnie nagrabiły. W czasach studenckich mieszkałam w akademiku na krakowskim Kazimierzu, nie było tam lodówki, więc jedzenie przechowywaliśmy w reklamowkach na balkonie i te gołębie kradły, dziobały i sr..y na wszystko. Trzeba wiedzieć, że tamtejsze gołębie nie miały nic wspólnego z reprezentacyjnymi braćmi z krakowskiego Rynku, oj nie... były brudne, chore i często łysiejące. No, nie zaprzyjaźniłam się.
UsuńDziękuję za odwiedziny :-)