Święta dopiero co się skończyły, a ja już myślę o kolejnych. Było cudownie... Począwszy od WYŚMIENITYCH dań przygotowanych przez moją mamę (geniusz, geniusz!), a skończywszy na wesołym kolędowaniu na dwie gitary, harmonikę ustną i dwadzieścia jeden głosów (to wszystko w naszym tyci tyci salonie). Dzieciaki w swoich harcach i psotach przeszły same siebie, stoicyzm i tolerancja rodziców również były niecodzienne (to chyba za sprawą domowych naleweczek). Było smacznie, było pięknie, było głośno i bardzo bardzo rodzinnie.
Pisałam już o tym, że w tym roku zabrakło mi czasu na wykonanie nowych dekoracji, ale odkopałam te sprzed roku, okrasiłam jabłkami, piernikami i światełkami. Ze względu na Madame Malinę zrezygnowaliśmy z choinki na rzecz takiej podłaźniczki...
Przed świętami miałam ręce pełne roboty. Jeśli chcecie zobaczyć co nowego uszyłam, to odsyłam do mojej strony na fb (KLIK), tam systematycznie będę umieszczać wszystkie nowinki.
Zapraszam po Nowym Roku :)
Ania