Torebka jest wielkości talerzyka śniadaniowego, bo właśnie z takiego odrysowałam formę, nie za duża i nie za mała. Idealna na telefon, portfel i jakiś inny drobiazg. Drops (tak ją nazwałam) sprawdzi się jako zwyczajna torebka do noszenia na ramieniu, a także jako torebka "nerka" do noszenia w pasie. Pasek jest regulowany i zakończony karabińczykiem. Taka opcja świetnie sprawdzi się na rowerze, koncercie i w każdym innym miejscu gdzie potrzebne nam wolne ręce.
Narazie dropsy są dwa :)
No to Drops!
Ania :)
Nęci jej wielofunkcyjność. Nigdy nie miałam okrągłej torebki. A myślałaś kiedyś o takiej w kształcie serca? Widziałam taką w Ulicy Czereśniowej ;) i cały czas chodzi mi po głowie...
OdpowiedzUsuńO sercu nie myślałam i w naszej Ulicy Czereśniowej takowej nie znalazłam (pewnie dlatego, że nasza książka traktuje o nocy). Mnie zawsze ciągnie w kierunku okrągłych form. Pierwsza torebka jaką kiedykolwiek uszyłam była nie dość że okrągła to jeszcze w kropki. Ciekawe co o tym powiedziałby Freud?
Usuńsuperaśne!!! nie wiem która ładniejsza :)
OdpowiedzUsuńDzięki. Najlepsze w nich jest to, że można wymyślać niezliczone kombinacje kolorystyczne, bo taki dropsik z założenia jest czymś zabawnym i wesołym :-)
UsuńJEju, jakie cudeńko! No wprost genialne w swej okrągłości.Bardzo mi się podobają obie dwie :)
OdpowiedzUsuń