Było styczniowe, bure i zimne popołudnie w Nowym Sączu, smog zalewał miasto, brudny śnieg pokrywał ulice, gołębie kurczyły się na parapetach, a mnie burczało w brzuchu. Zjeść cokolwiek, cokolwiek byle ciepłego. Weszłam do pierwszego lepszego baru i tam spotkałam Jagnę, kolorową dziewczynę która odbywała staż w mojej pracy. Znałam ją tylko z mignięć na korytarzu, ale wtedy, gdzieś między drugim kęsem kotleta, a trzecim łykiem kompotu, narodziła się fantastyczna znajomość. Zrobiłyśmy wspólnie wystawę, przygotowywałyśmy kostiumy do przedstawienia i jeszcze kilka innych rzeczy. Świetnie się z Jagną pracuje, bo łapie wszystko w lot i chyba czyta w moich myślach, których ja sama nazwać nie potrafię, ma wspaniały zmysł artystyczny i wielki, ogromny talent. Jagna to najszerszy uśmiech świata, to przekleństwa rzucane z taką słodyczą że trudno odmówić im uroku, to cięta riposta i serce tak wielkie że nie wiem jak się mieści w tej drobnej sylwetce. Jagna to tysiąc pasji i zainteresowań, wymienię kilka: ceramika, muzyka, pisanie ikon, zwierzęta. Każdej z tych rzeczy poświęca się w stu procentach, gdy o czymś myśli od razu zabiera się do działania i to jest super. Kiedy postanowiła grać na ukulele, to za dwa dni kurier przyniósł jej instrument i gra pięknie. Jagna będzie podróżować z ukulele i potrzebowała dla niego futerału, o który poprosiła mnie. Lubię wyzwanie, lubię przekraczać kolejne granice w szyciu (w życiu tyle odwagi nie mam) więc przyjęłam rękawice i uszyłam pierwsze i jedyne ubranko dla ukulele.
Futerał uszyłam z materiału pianki (coś podobnego do skafandra dla nurków), wnętrze zrobiłam z bardzo grubego impregnowanego płótna. Całość zasuwa się na zamek. Najfajniejsza jest jednak możliwość noszenia ukulele na plecach. Zewnątrz naszyłam kawałki tkanin w różnych kolorach i fakturach.
Jestem bardzo zadowolona z tego jak wyszedł ten futerał, tą radość potęguje "zapłata" jaką zań otrzymałam. Jagna napisała dla mnie ikonę przedstawiającą wizerunek Chrystusa Pantokratora, przepięknie to zrobiła. Zawsze marzyłam o ikonie, podziwiam je, są dla mnie esencją sacrum w sztuce, tyle trudu w pozornej prostocie, tyle dostojeństwa w surowej formie, tyle reguł i zasad których należy przestrzegać. Jednym z najważniejszych i najtrudniejszych elementów ikony są dłonie i oczy, oczy mają patrzeć, gdziekolwiek byś nie stał, Święty powinien na Ciebie patrzeć i mój Chrystus cały czas mnie obserwuję.
On wszystko widzi, spójrzcie jeszcze na księgę, Jagna celowo przyzdobiła ją perłami i szmaragdami, w nawiązaniu do moich torebek. Jagna dała mi jeszcze piękny ceramiczny pierścionek , który oczywiście sama zrobiła. Jak na nie patrzyłam próbując wybrać ten jedyny, to żałowałam że nie jestem stupalczatym kosmitą. Chciałabym wszystkie.
Jagna w swojej twórczej gorączce pracuje cały czas, możecie ją spotkać na festiwalach i jarmarkach z rękodziełem. Do szczęścia brakuje jej tylko pieca do wypalania ceramiki. Jeśli chcielibyście jej pomóc zrealizować marzenie i jednocześnie kupić dla siebie coś wyjątkowego to śmiało piszcie: ruminek21@gmail.com
Jagna w swojej twórczej gorączce pracuje cały czas, możecie ją spotkać na festiwalach i jarmarkach z rękodziełem. Do szczęścia brakuje jej tylko pieca do wypalania ceramiki. Jeśli chcielibyście jej pomóc zrealizować marzenie i jednocześnie kupić dla siebie coś wyjątkowego to śmiało piszcie: ruminek21@gmail.com
Bardzo fajne było to wczorajsze spotkanie, o ile inne od tego styczniowego. Tym razem świeciło piękne słońce, a zamiast przypadkowego kotleta w bylejakim barze była pyszna lemoniada w ulubionej Kawiarni Prowincjonalnej. Kolejna godzina z Jagną i takie wiążące konsekwencje.
Ania
Ps. Wszystkie zdjęcia kliknięte zostały w Kawiarni Prowincjonalnej, która ma w sobie więcej klimatu niż wszystkie atrakcje Nowego Sącza razem wzięte. Dziękuję
A.