Wpadłam dziś dosłownie na chwilę. Tak dużo się u nas ostatnio działo, że chyba zaniedbałam trochę mojego bloga. Ledwie rozpoczął się listopad i znicze na cmentarzach nie zdążyły się jeszcze wypalić, a dla mnie już zaczyna się okres świąteczny. I bardzo dobrze. Cieszę się niezmiernie i obiecuję (publicznie!), że wszystko uszyję w ustalonym terminie (to jest deklaracja).
Dzisiaj chciałam się z Wami podzielić torebką?, portfelem?, kosmetyczką? Sama nie wiem czym, bo to maleństwo ma tylko 13 cm szerokości i tyleż wysokości. Forma najprostrza z możliwych. Do uszycia tej "ociupiny" otrzymałam śliczną ręcznie zrobioną serwetkę, której rozmiary naprawdę nie pozwalały na bardziej esktrawaganckie kształty, poza tym taką ręczną robótkę najlepiej było ubrać w coś prostego. Właścicielka tego maleństwa postanowiła dorobić jeszcze na szydełku paseczek i używać jako torebki wieczorowej.
Nigdy nie miałam cierpliwości do tego typu ręcznych robót i chylę czoła przed wszystkimi, którzy tak potrafią.
Pozdrawiam
Ania
wyszło przeuroczo :)
OdpowiedzUsuńpięknie i romantycznie :)
OdpowiedzUsuńtorebka wieczorowa pierwsza klasa :)
OdpowiedzUsuńno kochamy to! niebanalne, nie nazbyt "retro" czy "serwetkowe". super!
OdpowiedzUsuńPrzepiękna! ach!
OdpowiedzUsuńMałe cudeńko :)
OdpowiedzUsuńbardzo fajny sposób na wykorzystanie babcinych serwetek:)
OdpowiedzUsuńchyba skorzystam z pomysłu:)
niesamowicie piękna! :)
OdpowiedzUsuńNiebanalna :)))))))
OdpowiedzUsuń